Karta funduszu

PKO Dóbr Luksusowych Globalny - wiadomości fundusz parasolowy

  • 2016.01.27 Rozmowa z Rafałem Dobrowolskim - zarządzającym w PKO TFI

Rozmowa z Rafałem Dobrowolskim - zarządzającym w PKO TFI

Grzegorz Zalewski: Zacznijmy od samego początku. Skąd wzięło się Pana zainteresowanie rynkami finansowymi?
Rafał Dobrowolski:  Nie chciałem się w pracy nudzić. Dlatego pierwotnie myślałem o wielu możliwościach. Zawsze imponowała mi wiedza techniczna i prowadzenie własnego biznesu.  Dopiero na studiach udało mi się lekko dotknąć inwestowania co sprawiło, że zobaczyłem jak bardzo mnie to fascynuje. Odkryłem w sobie wielką motywację żeby się w tym kierunku rozwijać.

GZ: „Lekko dotknąć inwestowania", czyli…? Z grupą znajomych na studiach? Samodzielnie?
RD: Dużo czytałem i stosowałem zróżnicowane podejścia do inwestowania, można więc powiedzieć, że samodzielnie i chaotycznie. To był czas kiedy po pierwsze inwestowanie bardzo mi się spodobało, a po drugie zobaczyłem, że na dłuższą metę nie ma drogi na skróty. Wtedy uznałem, że  muszę się jeszcze dużo nauczyć. Ponadto okazało się, że dobry powtarzalny zwrot z inwestycji bez nadmiernego ryzyka wymaga ogromnego wysiłku.

GZ: Jak wyglądały Pana pierwsze inwestycje?
RD: Pierwsze prywatne inwestycje to głównie średnie spółki notowane na GPW, których akcje kupiłem jeszcze na początku studiów. Pierwsze rekomendacje tworzone przeze mnie już w roli zawodowego analityka dotyczyły głównie podmiotów z sektora TMT (technologia, media, telekomy) i małych spółek.

GZ: Skoncentrujmy się na razie na początkach. Większość osób zaczynających aktywność na giełdzie wybiera spółki duże, z WIGu20. Są znane, wydają się przewidywalne. Skąd ta różnica u Pana?
RD: Nie inwestowałem dużych środków.  Miałem niską awersję do ryzyka. Sądziłem, że mniejsze firmy są w stanie wygenerować wyższą stopę zwrotu więc warto na nie przeznaczyć istotną część czasu – to było główne kryterium. Dziś towarzyszy mi podobne przekonanie – nadal szukam interesujących małych firm na całym świecie. Różnica polega jednak na tym,  że wraz z doświadczeniem drastycznie ewoluowało moje rozumienie ryzyka  i samego biznesu.. Staram się dokładnie zrozumieć biznes spółki, kontrahentów, partnerów, dostawców, jej przewagi i mieć na względzie każde ryzyko, zarówno po stronie spółki, jej konkurencji lub rynku finansowego. Chodzi o to, żeby mieć przekonanie co do tego, gdzie dana firma, z jej przychodami, zyskami i perspektywami może się znaleźć za kilka lat. Zwracam uwagę na to, jakie są scenariusze rozwoju sytuacji, co determinuje porażkę lub sukces i jaki jest z tego potencjał wzrostu lub spadku wartości.

GZ: Najpierw pojawiły się sukcesy i udane inwestycje, czy wręcz przeciwnie? I jakie miało to konsekwencje dla dalszych poszukiwań?
RD: Od początku pojawiały się zarówno sukcesy, jak i porażki. Teraz też jest podobnie – przy czym nadal staram się z nich wyciągać wnioski na każdym poziomie. Mam tu na myśli wszystko. Zaczynając od analizy pojedynczego produktu spółki, a na wadze w portfelu kończąc. Z perspektywy czasu dostrzegam, że w inwestowaniu ogromne znaczenie ma np. zachowanie dużego marginesu błędu (na poziomie pojedynczych inwestycji jak i portfela), cierpliwość, pamiętanie o dywersyfikacji w każdym wymiarze, poświęcanie jak najwięcej uwagi na rzeczy które materialnie są w stanie wpłynąć na stopę zwrotu lub ryzyko,  nieustanne poszukiwanie swojej specjalizacji, przewagi i konkretnego stylu inwestowania.

GZ: Ale czy jakieś zdarzenie, z tych pierwszych momentów inwestowania, jakoś wyjątkowo zdeterminowało późniejsze podejście?
RD: Tak, dwa zdarzenia były kluczowe. Po pierwsze słabe wyniki na transakcjach krótkoterminowych pchnęły mnie mocno  w kierunku szukania inwestycji, które mają sens w długim terminie. Zacząłem traktować krótkoterminową zmienność bardziej jako zagrożenie, niż coś co ma generować zwrot.  Po drugie po miesiącach patrzenia na indeksy, waluty, surowce i  pojedyncze spółki zbudowałem w sobie głębokie poczucie, że analiza, ocena i selekcja firm to jest to, w czym się dobrze czuję i te kompetencje chcę rozwijać.

GZ: Na czym polega Pana podejście do wyboru spółek, budowania portfela?
RD: Na całym świecie szukam firm, które w horyzoncie kilkuletnim są w stanie przynieść istotnie lepsze stopy zwrotu niż indeksy akcji przy ograniczonym ryzyku spadku i satysfakcjonującej płynności. Mówiąc o dostatecznej płynności  mam na myśli możliwość zakupu i sprzedaży akcji  po odpowiedniej cenie. Źródła pomysłów do własnych analiz są przede wszystkim „nierynkowe",  tzn. pochodzą z mediów branżowych, z łańcucha dostaw jakieś innej firmy, zainteresowania produktem, są wynikiem poszukiwania unikalnej własności intelektualnej itd.

Następnie do oceny tych firm stosuję restrykcyjne i powtarzalne kryteria fundamentalne. Do tego dochodzi gradacja wag w portfelu, która ma wielowymiarowy charakter w zależności od oceny potencjału, ryzyka i korelacji z akcjami spółek będących już  w portfelu lub mogących się w nim znaleźć. To wszystko oczywiście zgodnie z limitami prawnymi,  charakterystyką mandatu (limity statutowe) oraz zgodnie z limitami wewnętrznymi    Jeżeli firma spełni kryteria selekcji to jeśli jest innowacyjna trafia z daną wagą do PKO Technologii i Innowacji Globalny / PKO Spółek Innowacyjnych Globalny - fiz,  jeżeli ma mocną markę - do PKO Dóbr Luksusowych Globalny, jeżeli jest małą lub średnią spółką - do PKO Akcji Małych i Średnich Spółek.

GZ: Udało się Panu na tej podstawie znaleźć jakąś „perełkę", która nie została zauważona w tamtym momencie przez innych?
RD: Wyszukiwanie spółek niedocenionych lub niezauważonych przez rynek jest jednym z podstawowych założeń mojej strategii. Jednym z kryteriów selekcji jest możliwość znacznego pozytywnego zaskoczenia analityków i inwestorów przez spółkę swoimi wynikami finansowymi i perspektywami. To gwarantuje proporcjonalny do rozwoju biznesu wzrost kursu akcji.  Statystycznie z przeglądu kilkaset spółek rocznie kilkanaście - kilkadziesiąt trafia do portfela z założeniem, że z czasem stanie się właśnie taką perełką.  Do tego grona można zaliczyć np. CD Projekt, Ubisoft (gry komputerowe); CTS Eventim (sprzedaż biletów na wydarzenia); Nvidia (karty graficzne); Altera (półprzewodniki);  Christian Dior (dobra luksusowe) itd.

GZ: Ma Pan wybrane spółki i… co dalej? Jak z wyborem momentów kupna?
RD: Wybieranie spółek jest ciągłym procesem analizy i przekonywania się, że właśnie te firmy powinny być w portfelu kosztem innych. Takie podejście pozwala na maksymalizację relacji zysku do ryzyka w odniesieniu do rynków akcji.  W praktyce wygląda to tak, że do docelowej wagi danej spółki w portfelu dochodzę w ciągu kilku tygodni lub nawet miesięcy. W tym procesie korzystam zarówno z potwierdzeń (np. dobrych wyników finansowych) jak i słabszych wydarzeń na rynku lub w spółce, które mają charakter przejściowy, tzn. nie zmieniają głównej tezy inwestycyjnej.  Od tego oczywiście zdarzają się wyjątki wymagające znacznie szybszej reakcji. Taka sytuacja ma miejsce, gdy niespodziewanie zachodzi jakieś  bardzo pozytywne zdarzenie np. nowy produkt został entuzjastycznie przyjęty przez użytkowników lub spadło ryzyko, że coś się nie uda np. spółka pozyskała istotnego kontrahenta lub partnera. Często wiąże się to ze zmianą kursu, ale nie jest to regułą. Z drugiej strony staram się z pokorą podchodzić do zmienności rynku akcji, na którym korekty będą zawsze. Dotykają one w krótkim i średnim terminie każdego waloru niezależnie od trafności selekcji. Dlatego też chcę zachować margines na poziomie wag w portfelu nawet wtedy, gdy ze spółki lub jej otoczenia dochodzą  same pozytywne sygnały. Chodzi o to, aby w wypadku istotnej przeceny na całym rynku mieć możliwość dalszego stopniowego kupowania wybranych spółek.

GZ: Czyli przy takim podejściu, żadne sygnały płynące z wykresów nie są konieczne? Co jednak z ryzykiem całego portfela przy przedłużającej się dekoniunkturze?
RD: Rzeczywiście nie jest to trzon podejścia, ale wykresy mają charakter pomocniczy w wielu wymiarach. Sygnały z wykresów, z których korzystam bezpośrednio, to raczej kategorie historycznych wycen wskaźnikowych, wykresy zmian oczekiwań analityków vs cena (zyski, przychody), wykresy prezentujące wolumen obrotu „insiderów" vs cena, liczba otwartych krótkich pozycji itp. Ponadto staram się rozumieć klasyczną sytuację techniczną każdej inwestycji, żeby mieć poczucie gdzie inni uczestnicy rynku mogą widzieć sygnał.

Przedłużająca się dekoniunktura zawsze może zaskoczyć i zaskakiwała nas historycznie. W zakresie inwestowania w akcje w formule zarabiania wyłącznie na wzrostach wierzę w dywersyfikację, konsekwencję w działaniu i wybieranie spółek z ponadprzeciętnymi perspektywami właśnie ze świadomością ryzyka i marginesem błędu. Kluczowe jest, aby w okresach dekoniunktury tracić mniej, a przy dobrym rynku zyskiwać co najmniej tyle co najlepsze szerokie indeksy. Wtedy w horyzoncie kilkuletnim otrzymujemy atrakcyjną średnioroczną stopę zwrotu i atrakcyjny zysk do ryzyka. Właśnie w związku z ryzykiem dekoniunktury kluczowe jest żeby rozpatrywać swoją ekspozycję rynek akcji w stosunku do akceptowalnego ryzyka, horyzontu i celu inwestycyjnego, a potem dopiero przejść do poziomu analizy spółek bądź funduszu z dobrymi perspektywami.

GZ: Mamy początek nowego roku. Ma Pan jakieś oczekiwania i własne prognozy dotyczące trendów na rynkach?
RD: Patrząc przez pryzmat globalnych indeksów akcji wyceny znajdują się powyżej średnich więc w 2016 r. ciężko oczekiwać dwucyfrowych stóp zwrotu z szerokich rynków. Jednocześnie dynamika zysków przedsiębiorstw jest relatywnie słabsza. Niezależnie od trendów wciąż szukam ekspozycji na takich firmach, które warto posiadać w długim terminie i z którymi można spać spokojnie.

Rafał Dobrowolski zarządza Subfunduszami:

  1. PKO Technologii i Innowacji Globalny
  2. PKO Dóbr Luksusowych Globalny
  3. PKO Akcji Małych i Średnich Spółek

wydzielonymi w ramach PKO Parasolowego – fio oraz PKO Spółek Innowacyjnych Globalny – FIZ.

Widok zawartości stron